środa, 13 lutego 2019

Trzynasty wcale nie musi być pechowy.


     Trzynasty wcale nie musi być pechowy. Właściwie, to w dzisiejszym zabieganiu i  pędzie łatwo w ogóle przeoczyć taką datę. Po prostu kolejny dzień.
Co prawda dwa lata temu, dokładnie trzynastego lutego, wjechał we mnie pewien młody człowiek i spowodował, że mój samochód poszedł do kasacji, ale dziś to już tylko wspomnienie. Wtedy dzień był zimowy – wszędzie brudny (miastowy) śnieg, drobna nieprzyjemna zadymka i oblodzone ulice. Dziś za oknem szaro-zielony pejzaż bez śniegu, z resztkami zeszłorocznej zieleni, a właściwie podsuszonej szarości wpadającej w lekką zieleń… wiatr bujający gałęziami i czerwone owoce irgi, które pozostały na niej od jesieni.

      To powyżej to zdjęcia z nocnego spaceru z psem - i gdzie tu zima?

Choć zima to zdecydowanie nie jest moja ulubiona pora roku, mimo że właśnie w zimie się urodziłam. Tęsknie wypatruję wiosny. Nawet z ostatniego spaceru z psem przyniosłam do domu pęk gałązek, na których nieśmiało pojawiły się bazie – takie jeszcze malutkie i niezdecydowane – może w domowym cieple szybciej wyjrzą. Wsadziłam je do wazonu obok… jodłowej gałązki jeszcze ze świąt Bożego Narodzenia. Stoi sobie w wodzie i wciąż jest zielona, a teraz nie będzie jej tak smutno. Może doczeka kolejnych świąt – tym razem Wielkanocnych  - wtedy bazie będą jak znalazł J
 
     No dobrze – powiem to w końcu: jutro walentynki. Zalew serduszek, u mnie też :)
Zatem – kochajcie się!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dawno, dawno temu... (na wzór kaptorgi)

Dawno, dawno temu… Tak mogłoby się zaczynać to opowiadanie i… właściwie byłaby to prawda, bo i dawno coś tu pisałam, i rzecz o której dziś ...