piątek, 3 grudnia 2021

Nie mam szczególnych oczekiwań...

         Minął kolejny miesiąc. Bez fajerwerków, bez iskier i bez jeszcze kilku innych rzeczy, o których śpiewa Fisz w „Ok boomer…”
Od kilku dni plucha – wiatry przeganiają stada chmur, strząsając z drzew ostatnie liście, a wraz z nimi pojawiają się i znikają kolejne opady deszczowo-śniegowej brei. 


        Dziś pan synoptyk groził, że najbliższe noce przyniosą trochę mrozu. Szkoda, bo mi na balkonie zmrozi wciąż dzielnie kwitnące kwiatki. Te, które mogłam wniosłam do domu, ale największe doniczki muszą zostać i walczyć… Jeśli przetrwają, to ponoć ma się potem jeszcze ocieplić – niemal plus 10 stopni w grudniu.


           W moim sklepiku od jakichś dwóch tygodni widać mikołajowo-przedświąteczne poruszenie. Nowe szyje znalazło kilka szklanych kotów, przedramiona przyozdobią bransolety z runicznymi amuletami, tu i ówdzie szklany anioł zagra na skrzypcach, a na ścianach zawiśnie kilka obrazków… Miło wiedzieć, że jeszcze ktoś cieszy się z tego, co robię.





W pracowni schnie kilka olejnych obrazów – portret podwójny, bosa dziewczyna pod parasolem i dwa wspomnienia grecko-hiszpańskie. Dziewczyna zostanie z nami, bo gdy kilka lat temu podobna wyjechała do Brukseli, mój mąż nie mógł mi darować, że ją wypuściłam, ale grecko-hiszpańskie zaułki być może znajdą za czas jakiś swoją ścianę u kogoś innego...
        Święta tuż, tuż, potem kolejny nowy rok. Zobaczymy co przyniesie. Nie mam szczególnych oczekiwań, więc może mniej się zawiodę…


 

czwartek, 4 listopada 2021

Jesienna melancholia zaznacza się mocno

    No i trzasnęło znów kilka miesięcy od mojej ostatniej czynnej bytności tutaj…
Tak mi jakoś czas przecieka przez wszystko – przez palce i oczy, przez duszę i serce, przez całą mnie, zupełnie jakbym była duchem.
Wcale go przy tym nie trwonię, bo bez przerwy coś robię – albo twórczego, bo powstają nowe wyroby, albo nadrabiam zaległości w czytaniu, albo po prostu przyziemnie staram się zadbać o moje najbliższe otoczenie. Choć z tym jest coraz trudniej, bo przez ilość i różnorodność rzeczy, które robię, powoli obrastam w nieskończoną ilość „przydasi”, które zaczynają nie mieścić się już nie tylko w moim pokoju-pracowni, ale w ogóle nigdzie… Z komody w dużym pokoju wysypują się włóczki, z których miały powstać np. sweterki dla lalek, na balkonie potykam się o kawałki drzewa i korzenie, z których jeszcze nie wiem co chciałabym zrobić, ale wyrzucić ich nie pozwolę, bo są śliczne… w pokoju stos pudełek kartonowych do pakowania i wysyłania np. szklanych aniołów, pod krzesłem przy roboczym stole plątam się w zwoje drutu miedzianego, a na sztalugach stoi mokry jeszcze obrazek, który za jakiś czas ma być prezentem świątecznym dla kogoś, kto się tego nie spodziewa… Do tego setki skrawków materiałów, z których co jakiś czas wyczarowuję patchworkowe, pejzażowe poszewki na poduszki.
Czyli – dzieje się i na nudę nie mogę narzekać. 


    Ale jesienna melancholia zaznacza się mocno. Na balkonie odwiedziny miłego gościa… Trzeba będzie zostawić trochę orzechów w skrzynce, żeby i później było czym gościa poczęstować.
Niektóre drzewa już są nagie. Na innych jeszcze resztki kolorów. Na moim balkonie też ostatnie letnio-jesienne kwiaty… 
 

   
    Kiedyś pisałam, że nie jestem jesienną dziewczyną – i podtrzymuję to. Zawsze mi trochę smutno, gdy lato przechodzi na jesienną stronę, a im bliżej zimy, tym chętniej zasnęłabym na pół roku, żeby obudzić się pierwszego ciepłego wiosennego dnia. Póki co zostają jesienne mgły…




poniedziałek, 7 czerwca 2021

Niektórzy mają swoje 5 minut. A ja miałam swoje 20 sekund ;) ... w TVP1


      Oto fragment programu "Wielki Test o Skarbach Ziemi" (emisja była 2 czerwca 2021 w TVP1), w którym pojawiłam się jako artystka tworząca biżuterię z miedzi. Mimo że wyszło z tego właśnie te 20 sekund, to przeżywania było dla mnie znacznie więcej i zapamiętam to jako świetną przygodę ;)


 

poniedziałek, 8 marca 2021

Natura w srebrze

        Srebrna glinka Art Clay to wdzięczny materiał do odwzorowywania naturalnej faktury roślin.  Zrobienie srebrnego liścia o pięknej strukturze drobniutkich żyłek i całej liściowej tkanki to wcale nie taka trudna sztuka. Wymaga za to delikatności i cierpliwości. Ale efekt końcowy daje satysfakcję i cieszy oczy.


W skrócie wygląda to tak:
- najpierw trzeba wybrać liść. Nie powinien być zbyt duży, dobrze też, aby nie był za bardzo pofałdowany, no i miał ładną i dość wyraźną strukturę żyłkowania.
- Pastą Art Clay pokrywamy najlepiej spodnią stronę liścia, gdyż tam faktura jest zazwyczaj bardziej wyraźna. Pozostawiamy do wyschnięcia – najlepiej na kilka godzin.
- Nakładamy drugą warstwę pasty i ponownie zostawiamy do wyschnięcia.
- Powtarzamy tę czynność, aż warstwa będzie odpowiednio gruba. Powinno to być mniej-więcej 5 warstw.  
- Po dokładnym wyschnięciu możemy wypalić liść, aby pozbyć się zarówno „matrycy”, jak i „wypełniaczy”, które powodują, że glinka Art Clay jest plastyczna (czyli papieru i wody). No i aby nasze srebro stało się twardym metalem.
Po wypaleniu liść będzie biały – jak zrobiony z gipsu. Trzeba go wypolerować, aby uzyskać srebrny kolor, zaoksydować i przetrzeć aby pokazać całe bogactwo jego faktury.

A oto wyniki tych wszystkich zabiegów. Liście i kwiaty stały się częścią wisiorów i kolczyków, które możesz znaleźć w mojej galerii.






Zapraszam na www.mojemw.pl

Dawno, dawno temu... (na wzór kaptorgi)

Dawno, dawno temu… Tak mogłoby się zaczynać to opowiadanie i… właściwie byłaby to prawda, bo i dawno coś tu pisałam, i rzecz o której dziś ...