czwartek, 20 października 2016

Okruchy lata pod szkłem



       Patrzę w okno, za którym jednostajnie, szumiąc cichutko, pada jesienny deszcz. Na niebie coś jakby  jasny ołów – to jeszcze nie tak źle, bo czasami ołów jest naprawdę ołowiany, a ten dzisiejszy to „lżejszy kaliber”. Trawa wciąż jeszcze ma soczystą zieloną barwę, liście na drzewach wprawdzie przebarwione już na żółto i lekko rdzawo, ale nadal wiele z nich jeszcze pamięta lato.
       A ja postanowiłam, że to właśnie lato zamknę w szklane wisiory i będę mogła cieszyć się nim nawet wtedy, gdy szarość zagości już na stałe za oknami. Na półce odnajduję grubą książkę, która teraz służy mi jako miejsce gromadzenia letnich okruchów. Ostrożnie przewracam kartki, pomiędzy którymi cichutko szeleszczą kwiaty i trawy, które pracowicie zbierałam kilka miesięcy temu. Za chwilę wybiorę niektóre z nich, włożę pomiędzy szklane tafle, zamknę te suche wspomnienia w małe gablotki, które potem zawisną na czyjejś szyi, aby cieszyć oko i serce, a może wywołać też cień wzruszenia…





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dawno, dawno temu... (na wzór kaptorgi)

Dawno, dawno temu… Tak mogłoby się zaczynać to opowiadanie i… właściwie byłaby to prawda, bo i dawno coś tu pisałam, i rzecz o której dziś ...