środa, 2 października 2019

Eko-druk krok po kroku (tutorial)

      Dziś słówko o tym, jak sprawić, że zapomniany szal zyska niepowtarzalny wygląd i stanie się Twoim ulubionym!
      Najpierw szukasz materiału, który chcesz ozdobić. W tym przypadku pogrzebałam w szafie i znalazłam duży szal z cienkiej bawełny w kolorze łososiowym, dawno już zapomniany i postanowiłam dać mu nowe życie ;) w nowej szacie graficznej.
Ważne, aby materiał, który wybierzesz do barwienia był naturalny (bawełna, jedwab, len), bo wszelkie sztuczne nie przyjmą naturalnych barwników, a chodzi o to, aby naturalny barwnik roślinny połączył się z naturalną nicią materiału, wniknął w nią i pozostał tam na stałe.
      Wyprałam szal i aby przygotować go do lepszego wchłonięcia barwników, zaprawiłam w roztworze ałunu. Następnie jeszcze mokry rozłożyłam płasko i ułożyłam na nim liście i kwiaty przyniesione wcześniej ze spaceru z psem – liście sumaka, śliwy, klonu i inne. Dodatkowo znalazło się tam też kilka liści eukaliptusa, którego u nas niestety ze spaceru przynieść nie można, bo póki co nie mieszkamy w wystarczająco ciepłym kraju, aby eukaliptusy rosły w przydomowych ogrodach.  Dla wzmocnienia efektu druku liście można zamoczyć w tzw. wodzie żelazowej.



Materiał jest mokry, więc wydaj się ciemniejszy, niż jest w rzeczywistości.
Całość przykryłam kawałkami folii, aby odizolować od siebie kolejne warstwy materiału i złożyłam  najpierw etapami w długi pas, a potem zwinęłam, pomagając sobie patykiem, w ścisły rulon.

Obwiązałam mocno sznurkiem, aby liście możliwie dokładnie przylegały do materiału.




Na kuchence czekał już duży garnek z wodą (jeśli chcesz barwić tkaniny w ten sposób pamiętaj, aby przeznaczyć do tego garnek, którego nie będziesz używać później do gotowania potraw!).


      Teraz nasz pakunek będzie poddany gotowaniu, bądź parzeniu. Możesz zarówno włożyć zwinięty materiał bezpośrednio do wody, możesz także umieścić go nad wodą na parowniku. Obydwa procesy spowodują, że rośliny oddadzą swe barwniki materiałowi, ale efekt będzie inny, gdy całość będzie zanurzona w wodzie, a inny, gdy będzie poddany łaźni parowej. Najlepiej wypróbuj obydwie metody i wybierz tę, której efekty bardziej będą Ci się podobać.
Ja tym razem wybrałam łaźnię parową.
Nie zapomnij przykryć garnek!
      Podczas gotowania / parowania będziesz czuć zapach, który uwalniają liście, dobrze więc jest przewietrzyć pomieszczenie, lub (jeśli masz taką możliwość) całe to przedsięwzięcie przeprowadź np. w ogrodowej kuchni – na wolnym powietrzu.
      Pakunek pozostawał w łaźni parowej ok. 1,5 godziny – pamiętałam, aby co najmniej raz go odwrócić, aby para z każdej strony mogła „popracować”. Później postawiłam całość do wystygnięcia. Jeśli jesteś niecierpliwy, to efekty swoich działań możesz sprawdzać tuż po wystudzeniu, ale dobrze będzie jeśli pozostawisz całość w spokoju np. do następnego dnia.


Potem już tylko pozostaje zaspokoić swą ciekawość i rozwinąć pakunek sprawdzając, co udało się uzyskać.



Po rozwinięciu i usunięciu roślin, wypłucz tkaninę w wodzie, do ostatniego płukania możesz dodać trochę octu, aby utrwalić efekt. Rozwieś swój nowy szal do wyschnięcia w miejscu, które nie jest bezpośrednio nasłonecznione.


Gdy już wyschnie i gdy go wyprasujesz, będziesz mogła cieszyć się jego urodą i niepowtarzalnością!



A ja zapraszam na www.mojemw.pl
Znajdziesz tam ten szal oraz inne, które również ozdobiłam metodą eko-druku :)

środa, 24 lipca 2019

Eko-druk – mój nowy bzik…


          Przypadkowo, błąkając się po sieci, wpadły mi w oko pewne zdjęcia. Klik… drugi klik… dwudziesty klik… i poszło. Oglądałam, oglądałam i wciąż było mi mało. No i nie mogło skończyć się inaczej – musiałam sama spróbować!
          Póki co mam za sobą tylko kilka prób, z których część jest bardziej, a część mniej udana. Niemniej jednak złapałam bakcyla i obawiam się, że szybko się nie wyleczę…
          A cóż to takiego ten Eko-druk. Otóż jest to prawdziwy powrót do natury! Ekologiczne drukowanie lub barwienie ekologiczne to współczesne zastosowanie tradycji naturalnego barwienia, znanego od stuleci. Polega ono na wydobywaniu z roślin – liści, kwiatów, kory, owoców, korzeni – ich naturalnych barwników i przenoszenie ich na tkaninę bądź papier w łaźni wodnej lub parowej. Niezbędny jest bezpośredni i bliski kontakt rośliny z podłożem. Opiszę kiedyś dokładnie cały proces, a dziś tylko zajawka z moich pierwszych prób.
          A  już niedługo w moim sklepiku pojawią się pierwsze szale barwione i drukowane naturalnie.

Niezmiennie zapraszam na www.mojemw.pl







środa, 13 lutego 2019

Trzynasty wcale nie musi być pechowy.


     Trzynasty wcale nie musi być pechowy. Właściwie, to w dzisiejszym zabieganiu i  pędzie łatwo w ogóle przeoczyć taką datę. Po prostu kolejny dzień.
Co prawda dwa lata temu, dokładnie trzynastego lutego, wjechał we mnie pewien młody człowiek i spowodował, że mój samochód poszedł do kasacji, ale dziś to już tylko wspomnienie. Wtedy dzień był zimowy – wszędzie brudny (miastowy) śnieg, drobna nieprzyjemna zadymka i oblodzone ulice. Dziś za oknem szaro-zielony pejzaż bez śniegu, z resztkami zeszłorocznej zieleni, a właściwie podsuszonej szarości wpadającej w lekką zieleń… wiatr bujający gałęziami i czerwone owoce irgi, które pozostały na niej od jesieni.

      To powyżej to zdjęcia z nocnego spaceru z psem - i gdzie tu zima?

Choć zima to zdecydowanie nie jest moja ulubiona pora roku, mimo że właśnie w zimie się urodziłam. Tęsknie wypatruję wiosny. Nawet z ostatniego spaceru z psem przyniosłam do domu pęk gałązek, na których nieśmiało pojawiły się bazie – takie jeszcze malutkie i niezdecydowane – może w domowym cieple szybciej wyjrzą. Wsadziłam je do wazonu obok… jodłowej gałązki jeszcze ze świąt Bożego Narodzenia. Stoi sobie w wodzie i wciąż jest zielona, a teraz nie będzie jej tak smutno. Może doczeka kolejnych świąt – tym razem Wielkanocnych  - wtedy bazie będą jak znalazł J
 
     No dobrze – powiem to w końcu: jutro walentynki. Zalew serduszek, u mnie też :)
Zatem – kochajcie się!



środa, 6 lutego 2019

Srebrnej fali ciąg dalszy

     Za oknami kapryśna zima – jednego dnia zawieja śnieżna i wszechobecna, hulająca biel, a drugiego słońce roztapiające resztki bałwanów naprędce uformowanych dnia poprzedniego…
Jakże miło jest odciąć się od tego wszystkiego i w zaciszu pracowni niespiesznie pochylić się nad miękką grudką srebra.
      Oto kolejne rzeczy, które powstały w takich właśnie chwilach.

Zapraszam na www.mojemw.pl




 

Dawno, dawno temu... (na wzór kaptorgi)

Dawno, dawno temu… Tak mogłoby się zaczynać to opowiadanie i… właściwie byłaby to prawda, bo i dawno coś tu pisałam, i rzecz o której dziś ...