Patrzę w okno, za którym jednostajnie, szumiąc cichutko,
pada jesienny deszcz. Na niebie coś jakby jasny ołów – to jeszcze nie tak źle, bo
czasami ołów jest naprawdę ołowiany, a ten dzisiejszy to „lżejszy kaliber”.
Trawa wciąż jeszcze ma soczystą zieloną barwę, liście na drzewach wprawdzie
przebarwione już na żółto i lekko rdzawo, ale nadal wiele z nich jeszcze
pamięta lato.
A ja postanowiłam, że to właśnie lato zamknę w szklane
wisiory i będę mogła cieszyć się nim nawet wtedy, gdy szarość zagości już na
stałe za oknami. Na półce odnajduję grubą książkę, która teraz służy mi jako
miejsce gromadzenia letnich okruchów. Ostrożnie przewracam kartki, pomiędzy
którymi cichutko szeleszczą kwiaty i trawy, które pracowicie zbierałam kilka
miesięcy temu. Za chwilę wybiorę niektóre z nich, włożę pomiędzy szklane tafle,
zamknę te suche wspomnienia w małe gablotki, które potem zawisną na czyjejś
szyi, aby cieszyć oko i serce, a może wywołać też cień wzruszenia…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz