Inny rodzaj mojej twórczej
działalności to biżuteria. Zawsze ją lubiłam. Kiedyś, gdy nie było tak
szerokiego wyboru ciekawych wzorów i ozdób pamiętam, że wyszukiwałam np. jakieś
ciekawe guziki i… robiłam z nich klipsy lub kolczyki. Od zawsze coś dłubałam,
przerabiałam, dziergałam. Wszystko to zaprowadziło mnie najpierw do Liceum
Plastycznego, a potem na studia w Akademii Sztuk Pięknych.
Dziś moje narzędzia pracy to zarówno ołówek, farby i pędzel,
jak i nożyce do metalu, pilnik, lutownica, młotek… długo można by tak wymieniać
;)
No i szkło… Szkło ma w sobie jakąś magię. Jest zbiorem
całkowitych zaprzeczeń i określeń przeciwstawnych, a wszystkie one i tak nie
wyczerpują tego, jakie naprawdę jest szkło... Przejrzyste-kolorowe,
zimne-gorące, kruche-twarde, gładkie-ostre, mieniące się-jednobarwne,
tęczowe-czarne... długo by można...
Postanowiłam dotknąć szkła „bardziej”. „Wgryzam się” w szklane tafle i próbuję
wyczarować z nich alternatywną rzeczywistość. I wciąż zadziwia mnie przemiana
szkła, która dokonuje się pod wpływem temperatury. Ostre, tnące kawałeczki zyskują obłość i miękkość linii,
stają się przyjazne, kolory zmieniają się, lub uwydatniają, kształty nabierają
dynamiki, lub wręcz przeciwnie – spokoju. Żeby powstało coś ładnego i
niepowtarzalnego, trzeba poddać te szkła pewnym torturom...
Mianowicie najpierw
pociąć na pożądanej wielkości kawałki i kształty, a potem poskładać we wzór,
który chcemy uzyskać, podgrzać do temperatury kilkuset stopni i gdy wystygnie,
porównać zamierzenie początkowe z efektem końcowym. Czasami efekt ten jest
zgoła odmienny od zakładanego, ale to chyba najmilsza część tej pracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz