Odkąd pamiętam, bardziej lubiłam srebro. Złoto pojawiało się
sporadycznie i zupełnie się do niego nie przywiązywałam. Srebro ze swoim
chłodnym blaskiem było mi bliższe.
Jakiś czas temu zaczęłam robić biżuterię. Dojście do tego też zajęło mi trochę
czasu, choć z rzeczami robionymi ręcznie miałam styczność od zawsze.
Jako dziecko z wypiekami na twarzy najpierw
obserwowałam, a potem razem z mamą robiłam na drutach i szydełku – mama sweterki
dla mnie, a ja nie wiadomo co i nie wiadomo dla kogo… ale dzielnie dziergałam.
Potem przyszedł czas np. na klipsy robione z guzików i ubrania szyte z wykrojów
z Burdy, które starałam się ciut zmienić pod siebie, żeby jednak stały się
niepowtarzalne.
Potem dużo się zdarzyło – m.in. studia w krakowskiej ASP, a jeszcze później
różne projekty graficzne – mniej lub bardziej komercyjne, aż wreszcie doszłam
do etapu, w którym postanowiłam robić biżuterię. Biżuterię i nie tylko.
A srebro…
Niesamowicie zaciekawiła mnie kiedyś znaleziona informacja o srebrze, które
można formować niemal jak plastelinę. Jest to tzw. Art Clay – czyli glinka
srebra [podaję info za bezpośrednim i autoryzowanym dystrybutorem Art Clay w
Polsce: jest to przemysłowo odzyskane
czyste srebro, do którego po oczyszczeniu i sproszkowaniu dodawany jest środek
wiążący (papier) oraz woda. W rezultacie uzyskujemy plastelinopodobny materiał,
który gotowy jest do użycia. Poprzez swoją formę produkt daje nieograniczone
możliwości tworzenia. Wytworzoną biżuterie poddajemy "wypaleniu". W
trakcie wypalania woda wyparowuje, a papier wypala się pozostawiając czyste
srebro (Ag 99.9%)]
Zachwyciłam się tym i teraz co jakiś czas wracam do pracy ze srebrem w formie Art
Clay, ale także w połączeniu z blachą, drutem i palnikiem do lutowania. Można z
tego wyczarować różne niepowtarzalne rzeczy.
Bardzo przy tym lubię surowość, pewną „niedokończoność” i rustykalny charakter,
który można uzyskać za pomocą glinki srebra, blachy i palnika.
Oto kilka przykładów prac, które wyszły z mojej pracowni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz